Powiedz innym wszystko, co ważne i nieważne. Ale nigdy zbyt wiele

– Dzień dobry. Hurtownia opon. Słucham.

– Dzień dobry. Chciałbym kupić opony do mojego samochodu.

– Dobrze. A jakie miał pan zamontowane do tej pory?

– To pan nie wie? A powinien pan wiedzieć, bo podobno pan się na tym zna. Do widzenia.

Cóż to za absurdalna sytuacja, prawda? Typ po drugiej stronie czterożyłowego przewodu telefonicznego albo nie chciał zbyt wiele zdradzić, albo zakładał, że jego rozmówca czyta w myślach. No, może też sądził, że zostanie rozpoznany po głosie.

Tak czy siak kuriozalne zajście, co nie?

No chyba nie.

To o czym będzie dziś krótko?

 

Tak sobie czasami marzę, że copywriterzy interesują się copywritingiem

W mojej bańce informacyjnej politycy nie obrzucają się łajnem, a bakterie nie zabijają. Nie ma pożarów, wypadków wojskowych ani strzelanin w USA. Nie ma tego wszystkiego, o czym właśnie przeczytałem o tym na Interii. „W moim magicznym domu” jest tylko to, czym się interesuję. Jest o pisaniu, o marketingu, o obsłudze klienta, o storytellingu, o języku polskim, o szachach… Codziennie dbam o to, aby umysł był wolny od trucizn.

W mojej linkedinowej bańce jest wielu wspaniałych specjalistów, którzy dzielą się bardzo wartościowymi informacjami. Oby było ich jak najwięcej.

Ale więcej jest typowych „specjalistów”. Ale w czym są specjalistami? Chyba w byciu specjalistami.

I jest też miejsce na odrobinę ordynarnej ściemy.

Tak jest w mojej bańce utworzonej z obserwowania ludzi, których sam wybrałem – zazwyczaj dlatego, że było warto ich obserwować. Bardzo jestem teraz ciekawy, jak wygląda Twoja bańka. I dlaczego.

Tipsiarze, ściemniacze i inne rodzaje specjalistów

Plaga tych specjalistów z cudzysłowami przestała być zabawna, a staje się coraz bardziej męcząca. To ci, którzy mają specjalnie dla mnie tip dnia: postaw kropkę na końcu zdania, a czytelnik będzie wiedział, gdzie kończysz myśl. Albo: trzy rzeczy, które zmienią twoje życie: kurs kitesurfingu, milion dolarów i ten fantastyczny poradnik o parzeniu herbaty. A gdybym chciał wiedzieć, co ich zdaniem powstrzymuje mnie od bycia bogatym, to dowiedziałbym się, że indyferencja, permisywizm i syndrom Alicji w Krainie Czarów. No, kurde, prorok jakiś jeden z drugim! Teraz powinienem zrobić facepalm, dać lajka, zostawić komenta, poszerować i zabrać się za zmianę życia według tych mądrości.

Ale wiesz, że tego nie robię.

No to sprawdzam, co mają powiedzenia inni specjaliści, bo zawsze jestem ciekaw nowych rzeczy. Patrzę na komentarz jednego z nich pod samopochwalnym postem i oto czytam:

Chyba powiedziałem za dużo. 🙂

Co myślisz sobie, gdy czytasz takie rzeczy na LinkedInie?

„O! Ciekawe, z czym się wygadał!”? „Ale clickbait”? A może „zobaczę, co on tam zdradził tajnego”?

Ja z mojej bańki, w której są przecież specjaliści dzielący się wiedzą, krzyczę:

„Nosz kurde! To ma być dzielenie się rzetelną wiedzą? Bo mnie to wygląda raczej na rzucanie ochłapów”.

Za dużo powiedziałem? A kiedy to jest „za dużo”? Czyżby wtedy, gdy nauczę się czegoś nowego bez kupowania szkolenia? A może wtedy, gdy zobaczę, że to jakaś lipa i powielane frazesy?

Wiem, co być może sobie teraz myślisz: człowiek przecież żyje z tego, że sprzedaje kursy i szkolenia.

I ewidentnie masz rację. Ale pamiętasz, skąd się wziął w mojej bańce? Ano stąd, że to jeden z tych ekspertów, którzy twierdzą, że lubią się dzielić wiedzą. WIEDZĄ, a nie ochłapami. WIEDZĄ, a nie niby tipami o tym, żeby usuwać puste przymiotniki albo wciskać Enter po każdym zdaniu. Ci ludzie twierdzą, że mają coś do zaoferowania, a nie mają – mają do sprzedania.

Nie, to nie ból tylnej części ciała (to alarm przeciwściemniaczowy wali mnie po potylicy)

Skoro mają produkt, to pewnie – niech go sprzedają. Niech zarabiają i żyją sto lat. Tego im szczerze życzę. Po prostu nie lubię ściemy na portalu dla specjalistów. A zwłaszcza ściemy w mojej bańce. Dlatego moja bańka to twór żywy, codziennie aktualizowany.

Jest tyle ciekawej i nowej wiedzy do zdobycia… Warto przypomnieć sobie, co robię z moim czasem i dlaczego patrzę na to, na co patrzę.

 

Co wynika z tego wpisu?

Nie możesz przeczytać i obejrzeć wszystkiego. Ale możesz czytać i oglądać rzeczy mające wartość. Sprawdzaj czasami, czy to jeszcze wartość, czy tylko przyzwyczajenie.

A dialog o oponach naprawdę miał miejsce. Przypadkiem spojrzałem na kierownika hurtowni opon, gdy odkładał słuchawkę (bo to był telefon stacjonarny). Jego mina to ten obrazek, który pamięta się latami.